Akademicki sen

Wychodzę w pośpiechu z pracowni, wokół paznokci wciąż towarzyszą mi pozostałości suchej gliny, która jeszcze przed chwilą oplatała moje dłonie. Próbuję ją usunąć, choć bez wody niełatwa to sprawa. Mijam pracownię rzeźby i jej ogromne okno, do którego odważnie zaglądam. Widzę tam mężczyznę po pięćdziesiątce, który ma na sobie kowbojski kapelusz i jest głęboko wpatrzony w rzeźbę, nad którą pracuje. Widzę go za każdym razem, gdy mijam to pomieszczenie. Za każdym razem jest tak samo głęboko, wnikliwie, stoicko wpatrzony. Lubię na niego zerkać ukradkiem. Mam kilka minut by przedostać się na sam początek akademickiej wioski. Tam usiądę między studentami, by pochylić się nad rozwojem warsztatu pisarskiego. Jest słonecznie i zielono, jak na październik niebywale słonecznie, niebywale zielono. Trochę czuję się jak w filmie, trochę jak we śnie, trochę jak w bajce. Wiem jednak, że ten rozdział jest jak najbardziej prawdziwy, choć przyszedł zupełnie niespodziewanie. Wiem też, że nie będzie trwał długo, staram się więc czerpać z każdej chwili, której doświadczam i która jeszcze na mnie czeka. Ten rozdział to moje pierwsze kroki na amerykańskim collegu i jest to jeden z najbardziej nieoczekiwanych prezentów od losu, jaki w ostatnich latach został mi ofiarowany. 

Gdy kilka lat temu usłyszałam powiedzenie, że wszechświat sprzyja wędrowcom, poczułam nieokreśloną ufność płynącą z tego przekazu. Przyjęłam je za drogowskaz w niejednej podróży i staram się z otwartością serca przyjmować dary, które pojawiają się w trakcie drogi. Takim darem jest dla mnie właśnie możliwość nauki i rozwoju na nowej uczelni. Jeszcze rok temu zmagałam się z wypaleniem zawodowym, a myśl o studiach nie istniała w moim najśmielszym wyobrażeniu. Byłam przerażona perspektywą braku pracy i porzucenia świata, który do tej pory był mi znany. Wiedziałam jednak, że jest to konieczne, bo energia, która podtrzymywała mnie na obecnej drodze, po prostu się wyczerpała. Czułam przyciąganie do ceramiki, ale była to wizja mglista i nieokreślona. Paulo Coelho w jednej ze swoich książek napisał, że “kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.” Z pewnością przesłanie to nie należy do świata szkiełka i oka, zaprasza jednak do duchowych rozważań. Gdy zaczęłam żegnać się z psychologią, w moim sercu powoli rodziło się pragnienie obcowania z gliną. To wystarczyło by nadać nowy kierunek mojemu życiu. Wokół zaczęły pojawiać się osoby, które poprzez wskazówki i cenne podpowiedzi prowadziły mnie do pracowni ceramicznej na wydziale sztuki collegu, który znajduje się w sąsiedztwie naszego domu. Na każdym etapie tej drogi starałam się wkładać całe serce w zadania, które na mnie czekały. I tak też w splocie wielu wydarzeń otrzymałam stypendium, a wraz z nim bilet do nowego rozdziału. 

To, w jaki sposób bilet ten zostanie wykorzystany, zależy już tylko ode mnie.

Dodaj komentarz